Esme

napisała o Vaiana: Skarb oceanu

Dzielna księżniczka i chimeryczny mityczny heros wraz z kurczakiem-półgłówkiem ruszają ocalić świat. Nie bez oporów ze strony herosa. Mamy piosenkę księżniczki o tym, że jej ciasno w domu. Mamy piosenkę łotra o nim samym. ALE nie mamy wątku miłosnego, bo roboty tyle, że taczek nie ma kiedy ładować, co dopiero szukać jakiegoś księcia. Nie wiem czy przyjmie się wśród polskich dziewczynek tak jak "Kraina lodu", ale chciałabym. Dziewczynka też przecież może wyruszyć na przygodę. Miyazaki wiedział to już dawno. Dobrze, że Disney też się zorientował.

Zorientował się już wcześniej, o ile dobrze pamiętam ostatnie Gwiezdne wojny. ;)

Pamiętasz z pewnością, że Rey została w tę swoją przygodę po prostu wplątana, jak każda księżniczka disneyowska przed nią. ;) Vaiana oficjalnie idzie na misję ocalenia świata, bo jest Wybrańcem.

No nie wiem czy każda, Pocahontas sama wybiera z kim będzie romansować! ;)

Jeszcze Mulan jest dobrym kontrargumentem, nawet lepszym niż Pocahontas. ;)

Pocahontas ma tę przewagę, że nie musi się przebierać w męskie ciuchy.

Jak się tyle śpiewa, to faktycznie na romans czasu nie ma. :) No i pomysł z wyspiarzami, którzy nie żeglują jest durny, nawet jak na film dla dzieci. Wciąż #teamKubo

W "Krainie lodu", nie mówiąc już o "Zaplątanych" śpiewało się chyba więcej, your argument is invalid. :P A jeśli chodzi o wyspiarzy, którzy na kilka pokoleń osiedli i pływali tylko po zatoce, to nie byłaby to pewnie pierwsza dziwna decyzja podjęta przez ludzką społeczność w historii.

Pewnie, że Kubo jest lepszy, a w każdym razie bardziej oryginalny.

Jak na kulturę, w której wiedzę przekazuje się ustnie i trudno do niej powrócić, to jest głupi pomysł. I tu się zatrzymam, bo zaraz będzie, że się naczytałem Malinowskiego i marzyłaby mi się wymiana Kula w disnejowskim filmie. :P

No ale w sumie Disney się z Tobą zgadza w 100%, że to głupi pomysł, skoro wysyła Vaianę na wyprawę przez pół oceanu, żeby mogła się z powrotem nauczyć nawigacji od Maui. Przecież wiadomo, że to całe serce bogini to zmyła (nota bene pomysł jak z Księżniczki Mononoke).

Malinowskiego się z pewnością naczytałeś, ale nie licz, że ktokolwiek w Disneyu zrobił to samo. :D

I to jest fajna interpretacja. Vaiana bohaterką kulturową, która uczy swój lud żeglugi. Tylko dlaczego od Maui, który na początku jest przedstawiany jako trickster i jakoś nie jest w stanie wznieść się na ten poziom. Konstrukcja tego bohatera to chyba najsłabszy element filmu, Najpierw obiecano kogoś o złożoności disnejowskich czarnych charakterów (to komplement), kto ostatecznie ląduje po dobrej stronie, a tak naprawdę Maui okazał się tylko klasycznym towarzyszem księżniczki.

Faktycznie Maui rozpoczyna film bardziej jako trickster, ale potem okazuje się, że to ktoś w rodzaju Heraklesa - supersilny, ale w sumie dość dziecinny macho. Podobieństwo jest wg mnie spore. Z tym sercem to był IMO wypadek przy pracy, bo to miał być kolejny chwalebny wyczyn, coś jak kradzież ognia, a wyszło jak wyszło.

Dla mnie dynamika Vaiana-Maui to jedna z wielkich atrakcji filmu - to jest przedstawiona w pigułce ewolucja podejścia do kobiet, które podejmują działalność w sferze publicznej, poza ogniskiem domowym. Od protekcjonalności podszytej pogardą do szacunku i wspólnej pracy. Aby to się dało osiągnąć, Maui musiał jednak być półbogiem o poczciwym charakterze.

Herakles na pewno nie jest przypadkiem skoro Vaiana powtarza motyw wizualny z Herkulesa. Te tatuaże są podejrzanie podobne do waz z tamtego filmu,

Vaiana miała jeszcze tę przewagę, że nie dało się jej utopić w oceanie. ;) To i tak jest pozytywny model docierania do partnerstwa, a nie wytwarzania zabobonnego strachu przed babą, o czym w kontekście Kuchennych rewolucji pisała Masłowska. Gdybym się na tym tak nie nudził dałbym gwiazdkę więcej za walory edukacyjne.

"Herkulesa" nie widziałam i nie byłam pewna, czy warto nadrabiać, ale widzę, że oceniasz go 2 gwiazdki wyżej niż "Vaianę", może się skuszę.

W Polsce może po prostu ciężko jest się wyemancypować inaczej niż będąc przerażającym babskiem. Ale Maui zdecydowanie nie jest "typem fargoidalnym", więc można do niego podejść nieco łagodniej. :) Taka partnerska relacja z osobą płci przeciwnej to rzecz raczej rzadka w filmach skierowanych do dziewczynek, przeważnie w końcu w grę wejdzie romans. Dlatego "Vaiana" wydaje mi się cenna, nawet jeśli kulturoznawcy nudzą się na niej jak mopsy. :D Co ciekawe, w filmach dla chłopców, jeśli już pojawi się dziewczyna, na ogół nie ma problemu, żeby się z nią po prostu zaprzyjaźnić i bawić się razem (vide pierwsza część Czarna Wdowa w "Avengers" lub "Zimowym żołnierzu", "Wielka szóstka", "Samoloty 2" czy "Zootopia").