Esme

napisała o Zabawmy się w piekle

Pierwszą z dwóch godzin "Zabawmy się..." mógłby z powodzeniem nakręcić Kitano jako zakończenie trylogii "Wściekłości" o yakuzie - i jest to umiarkowany komplement. Tak naprawdę Sono daje po garach dopiero w drugiej połowie filmu. To wtedy zrozumiałam, dlaczego Filmasterzy tak go kochają. Kaustyczne (i dość japońskie) poczucie humoru, lekka reżyserska ręka, świadoma zabawa kiczem, hektolitry stylowo wylewanej krwi, kultowe kadry. Oczywiście, że jest to film o filmie z filmem i filmem też odgrywa swoją rolę. Więcej chcę, chociaż nie wiem, kto będzie to ze mną oglądał...

Sugerujesz jakieś filmasterowe, kolektywne oglądanie Sono? ;)

Namiętnie sugeruję. :D Marzy mi się seans na NH, żeby El Doktor też uczestniczył, ale to już chyba zbyt szalone. Zresztą co oglądać, jak Wy już wszystko obejrzeliście?

Największy potencjał powtórkowy ma "Tokyo Tribe", ale drugi raz chętnie obejrzałbym "Strange Circus", bo mam wrażenie, że skrzywdziłem go oceną. Chociaż trudno kogoś namawiać do obejrzenia tego filmu bez obawy, że zostanie się uznanym za psychopatę ;)

Ja "Tokyo Tribe" nie obejrzałem, bo jestem cierpliwy, a skoro jest jakaś minimalna szansa na obejrzenie go w kinie, to poczekam. Natomiast co do innych okazji, to raczej będzie ciężko :)

"Zabawmy się w piekle" też można było obejrzeć w kinie :P