Esme

napisała o Kwiat granatu | Barwy granatu

Hermetyczną książkę można przeczytać ze zrozumieniem dzięki przypisom. Hermetyczny film nie ma tej zalety. Można zachwycać się kompozycją kadru, kojarzącą się nieco z sakralnym malarstwem, można podziwiać rytmiczną strukturę powtarzających się elementów, można domyślać się, że kanwą filmu jest historia życia i niespełnionej miłości. Ale bez dodatkowych materiałów ani rusz. I już.

Pytanie tylko, czy to tak mało? Dla mnie wystarczająco dużo, aby poddać się urokowi filmu Paradżanowa, chociaż głód wiedzy pozostaje - nie przeczę. I wcale nie jest łatwo ten głód zaspokoić (wiem, bo próbowałem).

Trudno jest zostać etnografem na potrzeby jednego filmu. Poza tym dowiedziałam się wczoraj (od etnografa, a jakże), że Paradżanow realizował w "Barwach" również wiele własnych pomysłów, których znaczenia nie domyślał się nikt poza nim samym. W takim wypadku sprawa jest naprawdę trudna.

Czy mało to nie wiem. Hermetyczność nie przeszkadza mi zupełnie np. u braci Quay, ale oni obracają się w kręgu kultury zachodniej i ich filmy nie mają tak wyraźnego ezotycznego smaku. "Barwy" są naszpikowane lokalną specyfiką, nie wystarczy sięgnąć do poezji Novy, przydałoby się wiedzieć coś niecoś o kulturze Armenii itd.

Ale ta "egzotyka" (czy tradycje Kościoła wschodniego to naprawdę aż taka egzotyka?- jeśli tak, to niedobrze) stanowiła dla mnie o wyjątkowości filmu.

Kościół ormiański zachowuje własną specyfikę już od V wieku. A w czasach Sayata-Novy Armenia znajdowała się pod panowaniem tureckim. Nova znał też perski i arabski, można więc przypuszczać, że jego poezja czerpała również z kultury islamu (wczorajszy etnograf wspomniał np sufizm). Ja się nie znam, mnie się tylko wydaje, że wrzucenie całości pod etykietkę "tradycja Kościoła wschodniego" to uproszczenie.

Ja nie mówię, że ten film nie jest wyjątkowy, ja tylko mówię, że jest hermetyczny. :)

Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że dla mnie egzotyczność i niezrozumienie są właśnie dużą atrakcją. Fascynuje mnie świat, którego nie znam, który jest mi zupełnie obcy. Tego szukam zarówno gdy wyjeżdżam gdzieś w świat, jak i w kinie. Oczywiście najlepiej jest poznać zupełnie nową kulturę, dać się oszołomić, a potem jeszcze ją zrozumieć. To ideał. Ale nawet bez zrozumienia, samo obcowanie z czymś nowym jest dla mnie plusem. Zdecydowanie wolę to od czegoś co jest jasne, przewidywalne i wytłumaczalne od początku do końca.

To jest chyba problem nierozwiązywalny - bo rzeczywiście trzeba coś niecoś dowiedzieć się czegoś o historii Armenii, a także o kościele ormiańskim. Ja już wspominałem przy innej dyskusji, że między innymi ten film mnie do tego pchnął i była to dla mnie duża poznawcza przygoda. Może gdyby film mniej hermetyczny nigdy bym jej nie przeżył, więc ja się cieszę, że jest jaki jest. A co do dokumentu, o którym wspomina doktor, to na przykład do polskiego boxu z filmami Paradżanowa jest on dołączony. Inna sprawa, że taki box kupują już raczej wielbiciele Paradżanowa, bo nie jest wcale taki tani.

@Bedrzich Uchyliłbyś w końcu rąbka tajemnicy, a nie tylko milczał jak grób, żeby w końcu oznajmić, że jest to problem nierozwiązywalny ;)

@Esme Ja oczywiście upraszczam, bo mówię o tych elementach filmu, które do mnie trafiają, bo Kościołem prawosławnym czy wschodnim trochę się interesuję, a o sufizmie to już nic nie wiem. Ale pomoglibyście i wrzucili jakieś linki czy źródła o tych "tajemnicach Paradżanowa". Moje zdanie jest generalnie takie, że "Sayat Nova" nadaje na falach głębokiej duchowości (być może nie tylko chrześcijańskiej) i jest fascynujący już na tym "prymitywnym" poziomie odbioru.

@Bedrzich: Pierwsze słyszę o filmach Paradżanowa na DVD w Polsce. Kto je wydał, jaka cena? Mógłbyś napisać coś więcej?

@edkrak Zajrzyj na ten wpis na blogu Sputnika - w grudniu ma zostać wydana kolekcja 5 filmów Paradżanowa.

Dzięki, przegapiłem to wcześniej.

To prawda, nie wiem jak sam bym film oceniał, gdyby nie wspominany już dokument, który na ENH puszczono bezpośrednio po Sayat Novej, czyli właśnie w charakterze przypisu. To był bardzo dobry pomysł.

Tegoroczne pogadanki w czasie retrospektywy braci Quay też były świetnymi przypisami :)

A ja się nie zgodzę. Obejrzałem "Kod Paradżanowa" (nie w całości, bo chyba płyta jest uszkodzona, ale część o "Kwiecie granatu" w całości) i moje intuicje interpretacyjne okazały się poprawne. Już sam tytuł jednej z części "Eros i Tanatos" mówi o pewnym uniwersalnym przekazie. Symbolika autora może być bardzo indywidualna, owszem lepiej ją znać, ale to nie znaczy, że film nie może oddziaływać na wielu poziomach percepcji. To nie jest tak, że "Kod Paradżanowa" nie jest czytelny. Ja po filmie-przypisie oczekiwałem ukazania tła charakterystycznego sposobu ilustracji - dla mnie to ożywione freski lub ilustracje starych ksiąg (przynajmniej w "Kwiecie granatu"), ale tej wiedzy dalej nie mam. Będę szukał, tyle że kontemplacyjny obraz to nie jest tylko etnograficzna układanka. Symbole w pewnym zakresie są uniwersalne. Myślę, że to kwestia otwarcia, a nie tylko szukania literalnych wyjaśnień, co skąd, jak, dlaczego. Więcej - właśnie ta tajemniczość jest walorem samym w sobie, ponieważ musimy odrzucić tradycyjny sposób rozumienia i zacząć inaczej. Dla niektórych to może być trudne, dla niektórych niemożliwe, a może niepotrzebne. Film "Kod Paradżanowa" prezentuje też taki emocjonalny rodzaj przypisu. To wkraczanie w osobisty świat twórcy.

No właśnie, obejrzałeś i teraz jesteś mądry. A kto tu parę wpisów wcześniej pisał o głodzie wiedzy? To jest wg mnie nieuniknione - mamy film mocno osadzony w jakiejś tradycji i nie sposób nie zastanawiać się nad zawartymi tam, nieoczywistymi znaczeniami. Średniowieczne malarstwo też można oglądać z zachwytem bez znajomości symboliki, ale mimo wszystko traci się część przekazu. Otwartość to również chęć sięgnięcia głębiej, poza odbiór naiwny.

Swoją drogą, z tego co pamiętam ze Sputnika, Paradżanow wplótł w ten film sporo swoich osobistych pomysłów, które miały znaczenie tylko dla niego.

Chodzi mi o to, ze Paradzanow nie jest aż tak hermetyczny, jest tu także pewien uniwersalny przekaz. Ja tę walkę Sayat Novy z pożądaniem i poszukiwanie miłości absolutnej zrozumiałem od początku. Do takiego wniosku dochodze. Naiwny odbiór nie jest taki zły, bo włączasz poza racjonalizmem intuicję. I tak naprawdę to właśnie ta intuicja decyduje o odbiorze. Przeczytaj proszę to , co napisałem w swojej notce wcześniej. A że wiedza nie szkodzi, to ja wiem. Dzisiaj po prostu mało kogo stać na komfort jej zdobywania- chodzi mi o czas.