Sen o Afryce

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Afryka - kontynent, który niegdyś, czarując egzotyką plenerów i obyczajów, pobudzał wyobraźnię autorów setek powieści przygodowych, dzisiaj zaś pozostaje dla świata zachodniego wyrzutem sumienia. W filmie Ulricha Köhlera te dwa oblicza Czarnego Lądu w przedziwny sposób łączą się i splatają, czego owocem jest przypowieść o fatalnym zauroczeniu, mocno doprawiona problematyką społeczną. A może odwrotnie.

Ebbo Velten jest niemieckim lekarzem, który wyjechał do Afryki, by pomóc opanować epidemię śpiączki. Akcja najwyraźniej zakończyła się sukcesem, pojawiają się nieśmiałe sugestie, by wracać do Europy. Velten jednak się ociąga. Prośby żony i córki, które mają już dość Afryki i w końcu wyjeżdżają do domu, napotykają osobliwy, bierny opór - dusza Ebbo przylgnęła już na stałe do parujących rzek i dżungli, choć on sam może jeszcze o tym nie wie. Gdy po kilku latach do Afryki przyjeżdża przedstawiciel WHO, by skontrolować skuteczność projektu, zastaje tam człowieka udręczonego i nieszczęśliwego. Niczym usychająca przesadzona roślina, Velten nie potrafi zapuścić korzeni w nowym gruncie, lecz nie umie też nawet myśleć o opuszczeniu Kamerunu.

"Jesteś czarniejszy ode mnie" - mówi Veltenowi Alex, czarnoskóry przybysz z Europy. Sam ledwo daje sobie radę w prymitywnym środowisku. Urodził się na Starym Kontynencie i nie potrafi się już znaleźć na ziemi swoich przodków. Jednak Velten, choć pozornie mniej wyobcowany, przez swój kolor skóry i pochodzenie pozostaje skazany na los Innego. Afryka zauroczyła go, lecz nie zostanie jego ojczyzną, a jej mieszkańcy zawsze będą traktować go z dystansem. I choć jest film o miłości, to dominuje w nim jednak inne uczucie - dramatyczna bezradność.

Bezradność, która zresztą nie kończy się na jednym lekarzu. Pozoranctwo i nieruchawość europejskich działań pomocowych, zilustrowane na przykładzie walki z dawno wygasłą epidemią, są tu istotnym tematem. Köhler zna go od podszewki - jego rodzice przez lata pracowali w Afryce - zapewne dlatego film emanuje realizmem i ucieka od prostych wyjaśnień. Beznadziejna szarpanina o pieniądze, bo nie chodzi przecież o dobro nie istniejących chorych, ujawnia z jednej strony płytkość europejskiego rozeznania w lokalnych problemach, z drugiej zaś afrykańskie uzależnienie od zewnętrznej pomocy. Wydaje się, że nikomu nie zależy na przerwaniu błędnego koła, zapewne dlatego, że brakuje lepszego pomysłu. I tylko zdjęcia głodnych dzieci o wzdętych brzuszkach, pojawiające się czasem na ekranach telewizorów, przypominają o tym, że ten lepszy pomysł mimo wszystko jest bardzo potrzebny.

"Sen o Afryce" wyszedł spod ręki Europejczyka i Europejczyk jest jego głównym bohaterem. Zarówno w swojej bezradności, w swym zauroczeniu, a także i w swym poczuciu wyższości, Ebbo Velten pozostaje przykładem ambiwalencji, jaką mieszkańcy białych bogatych krajów żywią wobec biednych, czarnych i egzotycznych sąsiadów. W tym schizofrenicznym świecie żywiołowa fascynacja może doskonale współistnieć ze świadomością smutnej rzeczywistości, a nawet z poczuciem winy. I współistnieje - nie tylko w kinie.

Zwiastun:

Hej, podoba mi sie notka, ale moim zdaniem powinnas zaznaczyc, ze zawiera spoiler - o tym, ze Velten nie wyjechal dowiadujemy sie w drugiej polowie filmu! I to chyba miało być dla widzów zaskoczeniem ;)

Dodaj komentarz