Jazda!

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

"Drive" to typowy film adrenalinowy, stworzony by podnieść ciśnienie i poszarpać nieco zastane nerwy. Spośród licznych podobnych dzieł wyróżnia go jednak to, że oprócz szarpania nerwów również pieści zmysły. Robi to w sposób wyjątkowo lubieżny i natrętny, powodując, że wychodzimy z kina podekscytowani i obleczeni w rumieńce. Tej ognistej randki z kinem nie można przegapić.

Bohaterem "Drive" jest małomówny gość o twarzy Ryana Goslinga, za dnia kaskader i mechanik samochodowy, w nocy szofer dla kryminalistów. Potrafi bezpiecznie wywieźć gangsterów z dowolnie gorącej lokalizacji, za kółkiem nie ma sobie równych. W życiu już niekoniecznie - najpierw zakochuje się w cudzej żonie, potem daje się wmieszać w aferę, która może kosztować życie nie tylko jego, ale też jego wybrankę. To pierwsze wydaje mu się być raczej obojętne, ukochanej kobiety jednak będzie bronił do ostatniej kropli krwi. Nie swojej krwi.

Gosling stworzył postać nie tylko małomówną, ale wręcz enigmatyczną: szczupły młody chłopak o kamiennej twarzy, pozwalający sobie od czasu jedynie do czasu na mały uśmiech lub inny drobny grymas. Stwarza pozory niewinności, jednak okazywana przez niego od czasu do czasu zimna bezwzględność każe stale zadawać sobie pytanie, kim jest naprawdę - czy też może, jaki jest naprawdę. Kibicujemy mu, chociaż potrafi nas przerażać i nigdy nie jesteśmy do końca pewni, do czego może być zdolny. Centralny punkt emocjonalnego oparcia jest więc niepewny. Tym trudniej nam znieść napięcie towarzyszące krwawym wydarzeniom.

W przypadku kina sensacyjnego szarpanie jest jednak oczywistością. Wróćmy do pieszczenia, bo styl to największa -poza Goslingiem - zaleta "Drive". Styl, nie bójmy się tego słowa, ekstremalnie bajerancki. Dotyczy to zarówno zdjęć, ścieżki dźwiękowej (doboru której nie powstydziłby się zapewne Xavier Dolan), jak i zabiegów formalnych, między innymi slow motion. Refn nie boi się ani otrzeć o kicz, pokazując nam grzejące serduszko ujęcia mężczyzny niosącego śpiące dziecko, ani bryznąć nam w oczy hurtową ilością krwi i mózgu. W rezultacie oglądanie "Drive" to przeżycie niezwykle intensywne, niejasno kojarzące się z wrażeniami towarzyszącymi oglądaniu filmów Chan-Wook Parka, który również lubi podobne kontrasty.

Bohater Goslinga nie należy do typów szybkich i wściekłych, choć żyje na krawędzi. Kiedy trzeba, poprowadzi samochód spokojnie, nie budząc podejrzeń policji. Kiedy trzeba, urządzi nam prawdziwie morderczy pojedynek na szosie. "Drive" to podróż, którą ciężko będzie zapomnieć. Nieczęsto jeździ się z idealnym kierowcą.

Zwiastun:

Zadzieram kiecę i lecę do kina po weekendzie!

Nareszcie jakaś porządna notka ;)

Ależ mi brakowało tego komentarza. :D Dzięki lapsus!

nadal mimo wszystko za bardzo ten film zalatuje mi pospolitą sensacją. ale obejrzę, czemu nie

@exellos, ten film nakręcony został dla kobiet. przede wszystkim.

rozumiem. będzie klata a la Jacob ze "Zmierzchu"?

Klata była w Crazy Stupid Love, tutaj jest jasna kurtka ze skorpionem.

@exellos bo to w zasadzie jest pospolita sensacja jeśli chodzi o scenariusz. Może trochę wyjątkowa ze względu na specyficznego głównego bohatera. To zależy, czego szukasz w kinie akurat tego dnia.
P.S. Potwierdzam - klaty nie ma. Kurtka jest wystarczająco kultowa. ;)

eh, no cóż. czego mogłem się spodziewać?:P

@esme tak jak po obejrzeniu trilera stwierdziłam, że Drive jest nudny, tak po Twojej rekomendacji z chęcią dam się zaciągnąć do kina :) dzięki!

i jak wspaniale Gosling potrafi w tym filmie milczeć! (przemilczywać?)

dla mnie - jak słusznie zostało zauważone - nieco bajerancki, strzelający popisy na szosie drive(r). coś dla gadżeciarzy. tak się składa, że w tym wypadku jestem jednym z nich.

przejadę się nawet drugi raz.

Sprawdzam kto to nakręcił i widzę niejakiego Nicolasa Windinga Refna ,a więc twórcę świetnej trylogii sensacyjnej Pusher. Teraz już wszystko jasne, że tak się film podoba mimo, że jest kinem akcji.

Podekscytowani i obleczeni w rumieńce? Ja tam wyszedłem z kina przemarznięty i mocno zdołowany.

Było tak źle? To jesteś pierwszą osobą, od której słyszałam zdecydowanie negatywną opinię o "Drive". Napisz może coś więcej, ciekawa jestem co się nie podobało.

Ale to nie była negatywna opinia. Po prostu nie doznałem tego zastrzyku adrenaliny, o którym wszyscy piszą, raczej przybił mnie zimny, brutalny klimat i nihilistyczny wydźwięk. W Drive sporo było z mojego ulubionego spaghetti westernu, tyle że zupełnie odartego z czarnego humoru i patosu (vide końcowy "pojedynek"). Ogólnie film jest bardzo mocny, z umiejętnie budowanym napięciem (jak już się przebrnie przez pierwsze nudnawe 40 minut) i na pewno zrobił na mnie wrażenie. Tylko, że to trochę nie moja bajka.

Uff a już się bałem, że straciłem pozycję naczelnego krytykanta ;)

Doktorze - nigdy! ;)

Pierwsze 40 minut było najlepsze moim zdaniem, film trochę wytracił rozpęd w końcówce, ale i tak wyszedłem z kina zadowolony z seansu.

Zdołowany to byłem po Blue Valentine. Drive potraktowałem jako dobre exploitation z artystycznym zacięciem i świetnie się na nim bawiłem.

Dodaj komentarz