Dzikość serca

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Nie mam wątpliwości - "Bestie z południowych krain" to kinematograficzne tour de force i gdyby nie to, że uwaga wszystkich miłośników X muzy zwrócona jest ku trwającemu Warszawskiemu Festiwalowi Filmowemu, jego wejście do polskich kin byłoby z pewnością ważnym wydarzeniem. Ta opowieść o ciemnoskórej dziewczynce, mieszkającej wśród społecznych wyrzutków w podmokłej faweli, nie jest może szczególnym novum fabularnym. Jednak słodko-gorzki magiczny realizm, jakim jest nasycona, natychmiastowo chwyta za serce. "Bestii" się nie ogląda, "Bestie" się przeżywa. Czego więcej można chcieć od kina?

Życie Hushpuppy nie należy to tych, które można by nazwać usłanymi różami. Jest półsierotą porzuconą przez matkę, wraz z ojcem zamieszkuje barak sklecony ze śmieci, stojący na terenie ustawicznie zagrożonym powodzią. Jej sąsiedzi - równie obszarpani, często nadużywający alkoholu - tworzą społeczność pariasów, o których mieszkańcy bezpiecznych, suchych, cywilizowanych miast, najchętniej by zapomnieli. Mimo to dziewczynka jest szczęśliwa. Przed desperacją broni jej dziecięca niewinność, niewiedza i barwna wyobraźnia, która czyni otaczający ją świat miejscem może i dzikim, ale też magicznym i pięknym. Do czasu, gdy rzeczy zaczynają się psuć. W dziecinnym gniewie Hushpuppy podnosi rękę na swojego ojca. Nadchodzi burza, a za nią powódź, budzą się bestie z południowych krain. Nic już nie będzie takie samo.

"Bestie" to oczywiście opowieść o dojrzewaniu, rozumianym jako akceptacja strasznego cyklu przemijania i śmierci. Dojrzewaniu gwałtownym, prymitywnym, niewygładzonym przez samoświadomość. Życie Hushpuppy pozbawione jest anestetyków zapewnianych przez cywilizację, zamiatających pod dywan cierpienie i agonię, dostarczających dobrych rad na każdą okazję. Pełne jest za to tajemniczych, magicznych sił, którymi dziewczynka w swojej prostolinijności tłumaczy sobie rzeczywistość. Hushpuppy obwinia siebie za śmiertelną chorobę ojca i za niszczycielską powódź. Odprawia więc szamańskie rytuały, które mają cofnąć straszne zmiany i przywrócić jej szczęśliwe dzieciństwo. Jej ojciec, wybuchowy abnegat, na swój prymitywny sposób stara się rozbudzić w niej siłę do stawienia czoła dramatycznej rzeczywistości. By pokonać bestie z południowych krain, Hushpuppy musi sama nabrać dzikości.

Premiera "Bestii" odbyła się w Mekce kina niezależnego, czyli na festiwalu w Sundance (stąd zapewne trzęsąca się kamera). Prawdziwy rumor wśród filmowej społeczności podniósł się jednak po pokazach w Cannes, w sekcji Un Certain Regard, przeznaczonej dla innowacyjnych filmów zrealizowanych przez młodych artystów. W istocie, jest to piorunujący debiut, w szczególności zaś - arcydzieło filmowej narracji. Przedstawiając przedziwny, magiczny świat Hushpuppy, pod którego powierzchnią bez trudu można dostrzec skrajną biedę, wykluczenie i rozpacz, Zeitlin przemawia zarówno do dorosłego zmysłu refleksji, jak i dziecinnego, prymitywnego w swej naturze głodu magii i opowieści. O ile wiele filmów potrafi odwołać się do tego pierwszego, i wiele potrafi zaspokoić to drugie, o tyle bardzo rzadko trafiają się dzieła, które z pełną satysfakcją oglądamy jako dorosły i jako dziecko. Można oczywiście pisać o unikalnej atmosferze, fenomenalnej głównej bohaterce, formalnej staranności, jednak w tym wypadku podejście syntetyczne sprawdza się najlepiej. "Bestie z południowych krain" to po prostu wspaniałe doświadczenie.

Dwie edycje Warszawskiego Festiwalu temu zwiałam chyłkiem z pełnej rozgorączkowanych widzów Kinoteki, by w niemal pustym Atlanticu obejrzeć "The Social Network". Początkowo towarzyszące mi poczucie winy rozpłynęło się szybko w ryczącym wodospadzie endorfin i nie mam najmniejszych wątpliwości, że była to jedyna słuszna, choć oczywiście bardzo hedonistyczna, decyzja. "Bestie" będą z pewnością na ekranach i po zakończeniu festiwalu. Ale na Waszym miejscu, drodzy Filmasterzy-festiwalowicze - poszłabym natychmiast na wagary do Muranowa. Szybkim krokiem.

Zwiastun:

Kocham Bestie Kocham Hushpuppy Kocham Esme. Chcę z nimi, z tobą Suttree w ten przeklęty, piekny, ohydny i prawdziwy świat.

A ja taka nieuczesana... :)

te nieuczesne kocham najbardziej, trudno

Dodaj komentarz