Berlinale 2013: kobiety

Data:

Konkursowy Dzień Kobiet - wszystkie główne bohaterki były płci żeńskiej - w porównaniu z wczorajszą katastrofą wypadł całkiem nieźle, chociaż nadal bez wyczekiwanego arcydzieła. Na szczęście sporo jeszcze przede mną.

Gloria - Sebastián Lelio

Film w sam raz dla tej grupy polskich polityków, którzy uważają kobiety mające wnuki za opiekuńczy zasób społeczny. Tytułowa Gloria, 58-latka, która niedawno została babcią, nie utrzymuje przesadnie bliskich związków z dziećmi. A ponieważ jest rozwódką, próbuje zadbać o to, by w jej życiu ponownie pojawił się mężczyzna. Na potańcówce poznaje starszego od siebie Rodolfo, który wydaje się jej dobrym materiałem na partnera. Jednak w przypadku ludzi, którzy przeżyli na tym świecie wiele lat, nic nie jest takie proste.

Ostatnimi czasy kino jakby chętniej dostrzega i portretuje życie ludzi starszych, bo i starość, wraz z obyczajowymi przemianami, nieco zmienia oblicze. Taka starość, która nie godzi się z przemijaniem, która nadal popełnia błędy wynikające z gorących emocji, jest w istocie ciekawa, choć, niestety, wątpliwa estetycznie. Lelio nie cofa się przed wyzwaniem, śmiało eksponując zarówno pomarszczone nagie ciała w erotycznych konfiguracjach, jak i dusze pełne zwątpienia, ale i apetytu na życie. Jest to kino intymne i szczere, którego trudno nie docenić - choćby za pomocą spontanicznych, ciepłych oklasków, jakimi nagrodziła Glorię brać dziennikarska.

7/10

The Nun - Guillaume Nicloux

The Nun to ekranizacja niedokończonej powieści Denisa Diderot, przedstawiającej losy dziewczyny umieszczonej wbrew jej woli w klasztorze. 16-letnia Suzanne jest głęboko wierząca. Nie czuje jednak powołania zakonnego. Wszelkimi środkami próbuje odzyskać wolność i wrócić do swojego życia, które ledwie zdążyło się na dobre rozpocząć.

Był w Europie taki czas, gdy wiele młodych kobiet z różnych przyczyn musiało przywdziewać habity lub brać ślub z niekochanym mężczyzną. Czas ten w zasadzie dobiegł już końca, zaś do tych zakątków świata, gdzie kobiety nadal nie mają kontroli nad swoim życiem, film ten raczej nie dotrze. Jednak taki portret nonkonformistki, dla której wolność samostanowienia jest wartością podstawową, ma swoją wartość w każdej epoce. Powieść Diderota wywiera nadal duże wrażenie na kolejnych pokoleniach młodych ludzi, a ekranizacja być może nadawałaby się do tego jeszcze lepiej. Niestety leniwe, książkowe tempo nie daje wielkich szans na przykucie widza do ekranu, końcówka filmu zaś zajęta jest kobiecym wątkiem miłosnym, który nieco wybija wszystko z zamierzonego toru.

Oświeceniowe 5/10

Vic + Flo saw a bear - Denis Côté

Tytułowe Vic i Flo to dwie kobiety w sile wieku, które niedawno wyszły z więzienia i próbują ułożyć sobie wspólnie życie w niewielkim domku w lesie. Sprawę komplikują dwa istotne fakty: Vic ma kuratora, a Flo - skłonność zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. Trzecia okoliczność - pojawienie się w okolicy tajemniczej, przyjacielskiej Marine, chwilowo nie wydaje się ważna, ale z kobietami przecież nigdy nic nie wiadomo...

Nie mogę zdradzić znaczenia tytułu, a to właśnie on nadaje całemu filmowi posmaku wisielczego żartu. Na pierwszy rzut oka Vic + Flo... prezentuje się jak niezły psychologiczny dramat, z porządnymi, soczystymi postaciami damskimi, którego osią jest trudna miłość i odrobina power play. Dopiero kiedy zdążymy się już do tej myśli przyzwyczaić, reżyser decyduje się wysłać wszystko w zupełnie innym kierunku. Samo w sobie jest to ruch godny pochwały, niestety wykonany niezbyt zgrabnie, przez co film zamiast zaskoczyć atrakcyjną niespodzianką, staje się nieco... dziwny. I taki już zostaje aż do końca.

Bez przekonania 6/10

Lelio była na NH i jej film też, chyba otwierał nawet, ale nie widziałem. Czyli Berlinale póki co nie powaliło, ale może to dobrze, żeby nie powaliło do reszty. Ale Twoje relacje powściągliwe są raczej, co by przed szereg się nie wyswawolić. Akcept. Zastanawiam się, czy autorki filmiku Czytaj -podrywaj są silne, teraz to chyba muszą być.

Dziś powaliło.
Co do relacji to staram się nie walić na odlew, bo relacje na gorąco z natury są powierzchowne i może się zdarzyć, że czegoś nie docenię jak należy. Zresztą gdzie mi do Twojego hejterstwa...

Misie Côté widzi. Pewnie poleci na NH, bo tam lubią.

@Esme Miałem wczoraj okazję obejrzeć Vic + Flo. Tak mnie nastawiłaś na bardzo dziwny zwrot akcji, że spodziewałem się nie wiadomo czego. Zwrot rzeczywiście jest, ale czy rzeczywiście w zupełnie nowym kierunku? Po prostu przeszłość przypomina o sobie. W kontekście tego, co wiemy o głównych bohaterkach od początku, nie jest to w sumie aż takie zupełnie od czapy. Poza tym, mimo wszystko, pozostajemy w kontekście opowieści o związku. A finał jest w pewnym sensie jego happy endem ;)

Nie, to nie jest od czapy fabularnie, bo oczywiście w kontekście opowieści o więźniarkach wątek trudnej przeszłości ma prawo się pojawić. To jest od czapy stylistycznie, przez dłuższy czas obyczajowe rozterki, a potem nagle takie quasi-azjatyckie kino zemsty + bębny. Dla mnie to jednak trochę odlot. Jeśli dla Ciebie nie, to przepraszam za zmyłkę ;)
Tak, happy-end... Co by nie sądzić o tym filmie, trzeba przyznać, że Côté ma poczucie humoru.

Dodaj komentarz